wtorek, 17 kwietnia 2012

Różowe ucho

     Skala tęsknoty rozciąga się u mnie podobnie jak zasięg lenistwa.  Albo odwrotnie, bo lenistwo było pierwsze. A teraz przenikają się wzajemnie i już nie wiadomo, które za co winić.  Nieogarnięcie ładnie nazwane prokrastynacją towarzyszy mi od początku tygodnia, choć ze wszystkich sił staram się przekonać siebie, że a) mycie okien jest absolutnie konieczne teraz już! b) praca, która czeka już dwa dni, może poczekać jeszcze ze dwa i wtedy dopiero znajdzie się w radarze „ostatniej chwili”. 
    Wyciągnęłam więc puzzle, które dostałam od Kota z okazji Bożego Narodzenia, nasze zdjęcie podzielone na tysiąc elementów. Uwielbiam tę fotografię! A o tym jak bardzo nie nadawała się na układankę świadczy  pewnie pół tysiąca klocków stanowiących tło, obsypany kwiatkami klomb. O Ty Kocie złośliwy! Wyłowiłam same strategiczne elementy, a pierwsze co udało mi się poskładać w całośc było Kocie ucho...Siedziałam, popijałam piwo, blond piana uciekała ze szklanki w rytm The Divine Comedy Milii J., a ja gapiłam się na ten kochany kawałek ciała, miękki i ciepły i tak strasznie za nim zatęskniłam... Na to wszystko przypomniał mi się wiersz Herberta, cudowny!

                              Myślałem
                    znam ją przecież dobrze
Napatrzeć się na nas nie mogę,
Poukładać nas - nie umiem

tyle lat żyjemy razem
znam
ptasią głowę
białe ramiona
i brzuch
aż pewnego razu
w zimowy wieczór
usiadła przy mnie
i w świetle lampy
padającym z tyłu
ujrzałem różowe ucho
śmieszny płatek skóry
muszla z żyjącą krwią
w środku
nic wtedy nie powiedziałem —
dobrze byłoby napisać
wiersz o zielonym uchu
ale nie taki żeby powiedzieli
                   też sobie temat wybrał
                      pozuje na oryginała
          żeby nawet nikt się nie uśmiechnął
               żeby zrozumieli że ogłaszam
                            tajemnicą
               nic wtedy nie powiedziałem
              ale nocą kiedy leżeliśmy razem
                  delikatnie próbowałem
                     egzotyczny smak
                       różowego ucha

               Zbigniew Herbert "Różowe ucho"

przy akompaniamencie Milii Jovović, płytą The Divine Comedy:



     Zanim zdążyłam podzielić się z Kotem tęsknotą za jego małżowiną, dostałam maila zatytułowanego "Gryzę ucho"...nie pytajcie skąd On wiedział...Takie zbiegi okoliczności zdarzają się niemal codziennie odkąd go poznałam. Nagminnie dzwonimy do siebie w tym samym momencie, zdarza się, że np. z tego samego sklepu, jemy dokładnie to samo, budzimy się równocześnie, choć oddaleni o 180 kilometrów albo bez uprzedzenia wybieramy ten sam seans kinowy w dwóch różnych miastach...Pomaga to pielęgnować wspólny oddzielny świat, nieustannie trzymać prosto syjamskie kręgosłupy. I dzielę się moją nawiną wiarą, że te niezwykłości, ten mały nasz cud to jak jego nieziemskie ucho, że słyszy nawet niewypowiedziane.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Co to to szczęście?


"Pragniemy, żeby miłość trwała, a wiemy, że nie trwa, choćby cudem miała trwać 
przez całe nasze życie, i tak urwie się w jakiejś chwili. 
Żadna istota, nawet najbardziej kochana, nigdy do nas nie należy.
Na okrutnej ziemi, gdzie kochankowie umierają czasem rozdzieleni, a rodzą się 
zawsze z dala od siebie, absolutna komunia na cały czas życia 
jest niemożliwym żądaniem."
Albert Camus "Człowiek zbuntowany"

    Gdy czytam ten cytat mam ciarki na plecach. Jak to, że nie trwa? Że w ogóle, czy że za grobową deską to już nic nie ma? Ostatni czas skłaniał mnie do wielu przemyśleń, z wyszczególnieniem moich roszczeń do świata i ludzi. Poza tym był to tydzień z Kotem. To było moje właściwe Święto. Religijny i mistyczny wymiar Wielkanocy gdzieś mi umknął w tym roku, albo też niechcący został przysłonięty przez radość z bycia we dwoje. Przemierzyliśmy 700 km, ode mnie do Kota i między naszymi rodzinami. Zupełnie spokojnie i bezstresowo, bez względu na sytuację na drogach, korki, chaos pakowania, usilnego przewidywania pogody i nasze życie na kocią łapę. Z Kotem wszędzie jest dobrze i cudownie świątecznie. Jest czas na rozmowy z bliskimi, oglądanie filmów i czytanie gazet, na głaskanie się po najedzonych brzuchach i przeszkadzanie mamie w kuchni, na nauczenie siostrzeńca nowych słów, a następnie fascynację w jak błyskawicznym tempie rozwijają się dwulatki!
   Rozmyślanie nad moim szczęściem towarzyszy mi od kilku dni...Skąd człowiek wie, że jest szczęśliwy? Bo przecież zawsze ma jakieś kolejne marzenia, dalsze cele i pragnienia, których narazie nie werbalizuje, ale one są tam i czekają, aby wyjść na jaw. Zawsze może być bardziej i więcej. Człowiek może jakimś sposobem wie. Ja nie wiem. Nie wiem czy to już, czy to za chwilę...ale jedyne co wiem, to gdy przestaję myśleć o wartościowaniu kolejnych dni i po prostu się im poddaję, czuję się tak lekko, beztrosko i zupełnie na swoim miejscu. Nie chodzi o niedostrzeganie trudnych sytuacji czy ignorowanie problemów, ale nabranie zdrowego dystansu, poczucia bezpieczeństwa i siły na poradzenie sobie z nimi. Kiedy wwąchuję się w Kocią koszulę i zaczynam myśleć „Boże! Jak cudownie, jak pięknie!”, z prędkością francuskiego TGV pojawiają się kolejne komiksowe chmurki nad moją głową, że za dwa dni już tak nie będzie, że znowu kilka nocy w pustym łóżku i samotny kubek kawy rano..a te wszystkie złowieszcze myśli – choćby nadzwyczaj wątłe – potrafią podciąć największe skrzydła. Ciągle uczę się nie błagać „chwilo trwaj!”, tylko samej trwać w chwili, pieszcząc ciepły brzuch.. co to, to szczęście? To Kot!

http://1funny.com/happy-kitten-nap/
 
     Co do komiksowych chmurek i leżenia z Kotem - pierwszym skojarzeniem muzycznym jest soundtrack z filmu "Drive". Film w fantastycznym klimacie, ciśnie mi się na usta słowo "retro"...czy trafne? Raczej tak, takich filmów już się nie robi, a szkoda. Momentami wzruszał, przerażał i sprawiał, że zaciskałam palce, patrząc na brutalne sceny (oczu nie zamykam, bo szkoda tracić film..). Bohaterowie są czytelni i wyraźni, co nie znaczy, że chadzają z posępnymi twarzami, albo chowają się po kątach. Ryan Gosling i Carey Mulligan oszczędni w środkach wyrazu są jak najbardziej trójwymiarowi, ale nie przerysowani, chciałoby się rzec "normalni", ale właściwie nie wiem czy to nie krzywdzący epitet. Melodramat z akcją, albo film akcji z wątkiem romantycznym, zakazana miłość stylistycznie obsadzona w latach 80tych. Film jest niesamowicie równy, fantastycznie skadrowany, a muzyka od razu przykuła moją (i Kota) uwagę. Została natychmiastowo wciągnięta na listę spraw do załatwienia i już od kilku miesięcy pobrzmiewa w naszych samochodach oraz sypialniach.
Na zachętę z ilustracjami Roya Lichtensteina:








poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Polka dots!


    W sklepach z reguły omijam wieszaki z zygzakami, kwiatami, ciapkami itp. Ale w szafie mam kilka wyjątków np. ulubione spódnice: w panterkę i psychodeliczne kwiatki. Nie jestem wrogiem wzorów, czasem mam ochotę na T-shirt w paski albo raczej oszczędne wzornictwo w stylu etno. Jedyny deseń, który zawładnął moim sercem i który szczerze ubóstwiam to grochy i groszki.

http://akindoflove.blogspot.com

http://herestothehalcyon.tumblr.com

http://www.chictopia.comdriftwoodanddaydream

            http://www.etsy.comshopbunnywithatoolbelt
http://blossomgraphicdesign.blogspot.com













    Zdarza mi się tęsknotę za Kotem odreagowywać na zakupach, a także w trakcie babskich spotkań, które niechybnie zahaczają o galerię. Jednak nic tak cudownie nie rozgrzesza z błyskawicznie wydanych pieniędzy jak mężczyzna u boku, który troskliwie pogłaszcze po rozrzutnej główce.
    Ostatni weekend upłynął pod znakiem Kota, nadrabianiu zaległości w gotowaniu i polskich filmach, jak również pod znakiem groszków, głównie za sprawą nowej torebki.



z szafy: krótki sweter,
co ma więcej guzików niż dziurek!
z szafy: sweterek Top Secret
z zatrzaskami...
... w formie kokardek





Ulubiona sukienka z szafy z cudnym żabotem!
- atmosphere -
Parasolka - H&M, drugi egzemplarz:
na deszcz tak - na wietrze zginie marnie :-)
    Szafa wywietrzona..na wiosnę i na przybycie nowych gości...

Nowi na jamie 1: torebka Pull&Bear, buty NylonRed

P.S. Zapamiętać - dołączanie zdjęć to nie jest zadanie na 5 minut... :-)