wtorek, 25 czerwca 2013

“If you have a goal, write it down. If you do not write it down, you do not have a goal - you have a wish.”

      Podobno dopóki nie zapiszesz swoich marzeń na kartce i nie staną się "listą zakupów i spraw do załatwienia", ciągle będę tylko pobożnymi życzeniami. Przygotowując się do pracy, naczytałam się motywujących cytatów, które napchały mnie jak tłustoczwartkowe pączki, z tą różnicą, że zamiast podwójnie ciążącej grawitacji, czułam że tym razem zrobię coś, mhmm, tak jest, odbędę ważną rozmowę, aby w końcu zebrać do kupy siebie, Kota i pchnąć do przodu ten nasz wesoły tandem. Co prawda ambicji wystarczyło mi na sześciogodzinny dzień pracy, a na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że od tego czasu ciągle myślę i planuję jak zmusić Wąsatego Pożeracza Myszy do działania, choćby nawet do spisania  planów. Z listą zakupów wychodzi mi zdecydowanie łatwiej...i nie pocą mi się przy tym dłonie. Przez ostatnie dni zachowują się jak prosiak, szwendam się więc nadąsana i zła na siebie za niemożliwość wypowiedzenia kilku słów, pozostających ze sobą w logicznej, przyczynowo-skutkowej zależności, które by precyzyjnie opisały czego chcę i co mi się nie podoba. Kwik.

Fot.

      Podsumowując, tylko wczoraj sto razy pomyślałam, że jestem beznadziejna i nie ma dla mnie ratunku; trzydzieści razy powiedziałam "kocham cię" ( z czego prawie połowa została wymuszona przez K. poprzez całus w nos, no cóż, takie są zasady i dopóki guzik działa nic nie można z tym zrobić..); dwadzieścia razy płakałam z tylko sobie znanych przyczyn, a tylko dwa razy oglądając filmiki na youtube;  w przypływie namiętności i czochrania Kociej grzywy zadrapałam mu pieprzyk i na koniec zasnęliśmy, dociskając chusteczkę do rany, tamując krwawienie. A w tym to ja już mam wprawę, bo dzień wcześniej przy okazji rodzinnej uroczystości i wciśnięciu się w buty na wysokim obcasie przy siedmiuset (czy ciut mniej) stopniach Celsjusza, zmaltretowałam swoje stopy i nawet usłyszane dwadzieścia razy, że wyglądam cudownie nie przyniosło ukojenia i ulgi.
   


     Teraz dodatkowo nie opuszcza mnie myśl, że dokądkolwiek zmierzamy, jakikolwiek plan zrodzi nam się w głowach czy pojawi na kartce papiercu, zapowiada się ciężka rozgrywka, trudny czas podejmowania decyzji, krew, pot i łzy, zamieszanie i zamęt...istny kociokwik!



Nadąsana świnka z
http://society6.com/agnesTrachet/ 


“If you trust in yourself...and believe in your dreams...and follow your star... 
you'll still get beaten by people who spent their time working hard 
and learning things and weren't so lazy.”

-Terry Pratchet ,The Wee Free Men


True story.