czwartek, 26 września 2013

I'll be seeing you...

    Już czwartek..pom popom pom. Nie sprzątam, nie odkurzam, nie myję okien. Czekam jakoś tak inaczej na jutro, choć wiem, że w końcu - choć tylko przez dwa dni - wszystko będzie na swoim miejscu.


     A dziś jeszcze wyjdę, odbiorę bilety do teatru, pospaceruję po mokrym mieście i wystroję się tylko dla siebie.

Grafika Recite

środa, 18 września 2013

Secret life of things...

     Nie mam kompulsywnych zachowań w stylu zbieractwa, ot po prostu chomikowanie rzeczy częściowo zbędnych, którym na wyrost przypisuję sentymentalne wartości. Wzruszam się łatwo, o czym piszę często, i daję się rozmiękczyć przez kulawego psa, ciepłe i niespodziewane gesty czy parę staruszków. Ostatnio wzruszyła mnie lampa - choć chciałabym napisać trzęsąca się z zimna lampka. Daję się ponieść przez wiarę w to, że przedmioty wiodą tajne życie z dala od naszego wzroku, lubią być dopieszczone, jak drukarka, która odmawia posłuszeństwa dopóki nie zostanie pogłaskana. 
    

   

Am I crazy? 

Plus uwielbiam fotografie Terry'ego Bordera z cyklu Bent Objects: The Secret Life of Everyday Things. Pomysłowe, zabawne, i takie sprytne. Aha..i nie płaczę patrząc na nie, nie jest ze mną jeszcze tak źle.

Wysyłkowa panna młoda. I krzesło, żeby nikt nie przeszkadzał...cudne!
Mail-Order Bride.
no tak, ludzie nie akceptują owłosionych pleców na plaży...
Kiwi Getting Ready for the Beach.
Cwaniak.
teraz zastanawiam się dwa razy zanim rozkleję markizę... 

     Nie mam pomysłu na żadną puentę. Robię kawę, przegryzam herbatniki. Jeszcze jeden dzień deszczu i stanę się zawodową zrzędliwą kompozycją piżamy, cętkowanych leginsów i bluzy z kapturem, która pochodzi chyba ze średniowiecza. Czuję, że ścieżka kariery i rozwoju w tym kierunku jest nieograniczona.

I need banana hugs!

wtorek, 10 września 2013

Tu i teraz

    Zamówiłam "Sztukę minimalizmu". Taka książka, co to pomoże mi pozbyć się jednej trzeciej zawartości szafy, półek, kartonowych pudełek, a najlepiej zrobi to za mnie. Zamówiłam książkę tak jak dziesiątki innych rzeczy przez allegro i po raz pierwszy się przeliczyłam, a pieniądze odzyskałam dopiero po zapowiedzi złożenia doniesienia o popełnieniu przestępstwa. Tym samym odebrałam wymowny sygnał, że nie wyręczy mnie ani książka, ani telewizyjne mydliny o sprzątaniu.
    Było to w lutym i od tamtych dni zdążyłam kilkakrotnie namówić się do wyrzucania niepotrzebnych rzeczy - oczywiście tylko dlatego, że mam na głowie ważne spawy, nie cierpiące zwłoki (niech żyje prokrastynacja, ahoj!). Ale też pewnie trochę dlatego, że jako wielki chomik żyjący na niewielkiej przestrzeni i ciągle szybko przywiązujący się do nowych papierów, zginęłabym marnie.
   Ostatnio zagrzebuję się w starych "Zwierciadłach", "Wysokich obcasach" i, trudno napiszę to, "Cosmopolitanach". Na pociągowe wyprawy zwykłam zabierać coś do czytania i do oglądania, i tych ostatnich pozbywam się dziś bez bólu, ale wspominam wszystkie quizy, które śmiertelnie poważnie rozwiązywaliśmy z Kotem, choć nie umieliśmy znaleźć czasem logicznego powiązania pomiędzy pytaniem, a proponowanymi odpowiedziami. Nie dowiedzieliśmy się niestety jak być zawsze crazy sexy cool i jak w pół minuty rozpalić wszystkie zmysły, ale często mieliśmy niezły punkt startowy do rozmów i dyskusji, a to rozmowa okazywała się najbardziej podniecająca... Czy tak całkiem najbardziej to chyba się pospieszyłam z tym przymiotnikiem.
Zebrałam całą tę bibliotekę i oddałam sąsiadom z przykazaniem, żeby po przeczytaniu wyrzuciły bez skrępowania. W odwecie dostałam cały stos mniej lub bardziej ambitnych czasopism i teraz muszę je wszystkie przeglądnąć, bo mam coś z głową i wyrzucenie nieprzeczytanej gazety boli mnie jak marnowanie jedzenia.
    Przy okazji oglądania kolorowych obrazków narozmyślałam się jak zwykle o życiu, świecie i życiu na tym świecie. Miewałam potrzebę znęcania się nad sobą i skrzętnie analizowałam każde dane mi, a niedotrzymane słowo. To zawsze decydowało o bezsennej nocy. Miałam też kilka zupełnie mądrych spostrzeżeń i jeszcze więcej takich, których już nawet nie pamiętam.
   W tych udrękach ducha i ciała towarzyszą mi Domowe Melodie. Mam wrażenie, że mokrą gąbką ścierają chaotyczne równania z mojej tablicy i upraszczają wszystko do dwa plus dwa. Jeden plus jeden. Tu i teraz.

Uwielbiam!


To, że jesteś taki jak ja
i dokąd wracać nie masz, ale iść,
bo cały świat się modli o nas

Mijają dni, a w kilka lat
stopy zmieniła Ci ziemia, ale dziś
jakbyś nowy czas zrozumieć miał

Jesteśmy tu i teraz
tu i teraz
tu i teraz
tu i teraz

Ja wiem nie łatwo iść będzie nam,
a deszcz po burzy się zbiera 
Tak jak ja zostawiasz w snach
cały niepokój
A szafy ciężkie i to co mam
powoli woda zabiera
Dam Ci czas, i Ty mi daj.

Jesteśmy tu i teraz
tu i teraz
tu i teraz