środa, 18 września 2013

Secret life of things...

     Nie mam kompulsywnych zachowań w stylu zbieractwa, ot po prostu chomikowanie rzeczy częściowo zbędnych, którym na wyrost przypisuję sentymentalne wartości. Wzruszam się łatwo, o czym piszę często, i daję się rozmiękczyć przez kulawego psa, ciepłe i niespodziewane gesty czy parę staruszków. Ostatnio wzruszyła mnie lampa - choć chciałabym napisać trzęsąca się z zimna lampka. Daję się ponieść przez wiarę w to, że przedmioty wiodą tajne życie z dala od naszego wzroku, lubią być dopieszczone, jak drukarka, która odmawia posłuszeństwa dopóki nie zostanie pogłaskana. 
    

   

Am I crazy? 

Plus uwielbiam fotografie Terry'ego Bordera z cyklu Bent Objects: The Secret Life of Everyday Things. Pomysłowe, zabawne, i takie sprytne. Aha..i nie płaczę patrząc na nie, nie jest ze mną jeszcze tak źle.

Wysyłkowa panna młoda. I krzesło, żeby nikt nie przeszkadzał...cudne!
Mail-Order Bride.
no tak, ludzie nie akceptują owłosionych pleców na plaży...
Kiwi Getting Ready for the Beach.
Cwaniak.
teraz zastanawiam się dwa razy zanim rozkleję markizę... 

     Nie mam pomysłu na żadną puentę. Robię kawę, przegryzam herbatniki. Jeszcze jeden dzień deszczu i stanę się zawodową zrzędliwą kompozycją piżamy, cętkowanych leginsów i bluzy z kapturem, która pochodzi chyba ze średniowiecza. Czuję, że ścieżka kariery i rozwoju w tym kierunku jest nieograniczona.

I need banana hugs!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz