piątek, 18 października 2013

A beautiful suicide



     W jednym z internetowych rankingów zdjęć must-see natrafiłam na zdjęcie, które nie może mi wyjść z głowy. I choć samo to nie jest jakieś nadzwyczajne i najczęściej takie zdjęcia trafiają na mój pulpit lub ścianę, to to jedno akurat jest bezpieczne schowane w folderze, a ja wracam do niego raz po raz. 

     Fotografia podpisana "A beautiful suicide - 23 year-old Evelyn McHale jumped from the 83rd floor of the Empire State Building and landed on a United Nations limousine, 1947".

fot. Robert C. Wiles
   
    Pogięta blacha, efekt siły z jaką rozpędzone ciało uderza w samochód, dla mnie faluje miękko na tym obrazie niczym woda. Podarte rajstopy schodzą na drugi plan. Widzę tylko piękną kobietę, która zanim rzuciła się z wysokości, upewniła się, że kostium świetnie na niej leży i nie zapomniała o perłach ani o rękawiczkach. Mam wrażenie, że zdjęcie było zrobione w kompletnej ciszy. W jej torebce znaleziono krótki list z prośbą o kremację, zniszczenie ciała tak, żeby nikt z lub z poza rodziny już jej nie oglądał. Nie przewidziała, że na dzięki jednemu zdjęciu zostanie tu na zawsze.

    Dopiero szukając historii Evelyn McHale odkryłam jaką ikoną została, zdjęcie trafiło nie tylko na okładkę magazynu Life, ale było również inspiracją dla Andy'ego Warhola i powielone w jednej z jego charakterystycznych prac.

    Spokój na twarzy i ta niezwykła lekkość ciała sprowadziła mnie raczej do szekspirowskie Ofelii. Dryfująca niczym zjawa, cicha tak, że gdyby nie niepokojące otoczenie pewnie pomyślałabym, że śpi.

John Everett Millais

    Jeszcze tylko wyciągnąć okruchy szkła z włosów, cienkie pajączki glonów i mchu, pogłaskać po policzku i pozwolić im tak trwać w nieszczęsnym, pięknym ujęciu.