Podobno dopóki nie zapiszesz swoich marzeń na kartce i nie staną się "listą zakupów i spraw do załatwienia", ciągle będę tylko pobożnymi życzeniami. Przygotowując się do pracy, naczytałam się motywujących cytatów, które napchały mnie jak tłustoczwartkowe pączki, z tą różnicą, że zamiast podwójnie ciążącej grawitacji, czułam że tym razem zrobię coś, mhmm, tak jest, odbędę ważną rozmowę, aby w końcu zebrać do kupy siebie, Kota i pchnąć do przodu ten nasz wesoły tandem. Co prawda ambicji wystarczyło mi na sześciogodzinny dzień pracy, a na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że od tego czasu ciągle myślę i planuję jak zmusić Wąsatego Pożeracza Myszy do działania, choćby nawet do spisania planów. Z listą zakupów wychodzi mi zdecydowanie łatwiej...i nie pocą mi się przy tym dłonie. Przez ostatnie dni zachowują się jak prosiak, szwendam się więc nadąsana i zła na siebie za niemożliwość wypowiedzenia kilku słów, pozostających ze sobą w logicznej, przyczynowo-skutkowej zależności, które by precyzyjnie opisały czego chcę i co mi się nie podoba. Kwik.
Fot. |
Podsumowując, tylko wczoraj sto razy pomyślałam, że jestem beznadziejna i nie ma dla mnie ratunku; trzydzieści razy powiedziałam "kocham cię" ( z czego prawie połowa została wymuszona przez K. poprzez całus w nos, no cóż, takie są zasady i dopóki guzik działa nic nie można z tym zrobić..); dwadzieścia razy płakałam z tylko sobie znanych przyczyn, a tylko dwa razy oglądając filmiki na youtube; w przypływie namiętności i czochrania Kociej grzywy zadrapałam mu pieprzyk i na koniec zasnęliśmy, dociskając chusteczkę do rany, tamując krwawienie. A w tym to ja już mam wprawę, bo dzień wcześniej przy okazji rodzinnej uroczystości i wciśnięciu się w buty na wysokim obcasie przy siedmiuset (czy ciut mniej) stopniach Celsjusza, zmaltretowałam swoje stopy i nawet usłyszane dwadzieścia razy, że wyglądam cudownie nie przyniosło ukojenia i ulgi.
Teraz dodatkowo nie opuszcza mnie myśl, że dokądkolwiek zmierzamy, jakikolwiek plan zrodzi nam się w głowach czy pojawi na kartce papiercu, zapowiada się ciężka rozgrywka, trudny czas podejmowania decyzji, krew, pot i łzy, zamieszanie i zamęt...istny kociokwik!
Nadąsana świnka z http://society6.com/agnesTrachet/ |
“If you trust in yourself...and believe in your dreams...and follow your star...
you'll still get beaten by people who spent their time working hard
and learning things and weren't so lazy.”
-Terry Pratchet ,The Wee Free Men
True story.
Z zapisaniem marzeń na kartce to istna prawda. Znajoma marzyła o wielkim domu, wycięła zdjęcie z gazety i powiesiła nad biurkiem. To było kilkanaście lat temu, a dzisiaj? Wybiera meble własnie do tego domu. Niebawem widzimy się we Wro!
OdpowiedzUsuńJestem we Wrocławiu teraz
OdpowiedzUsuńWyjeżdzam w poniedziałek, ale niebawem ponownie wrócę, więc się spotkamy
OdpowiedzUsuń