Legendarne love story, wyciskacz łez, melodramat. Któż słysząc Casablanca
nie myśli o filmowej miłości? Ja zawsze myślałam, a to zdjęcie było jej
symbolem.
O ironio, bo nigdy filmu nie widziałam. Balon oczekiwań napuchł przez lata,
a z nim szczere obawy, że film nie sprosta, nie będę umiała go docenić, albo, co
gorsze, zrozumieć. Wiadomo, to co kiedyś było jasnym, czytelnym gestem, dziś
jest teatralne i przerysowane. W związku z niesprzyjającymi okolicznościami długo
nie mogłam doczekać się odpowiedniego nastroju na taki – na ten film. W końcu
się zjawił, wraz z odpowiednim towarzystwem.
Sobota, szarawa i deszczowa, idealny dopisek do czarno-białego filmu. Kanapa, kawa, Kot.
Ach, nawet fabuła była dla mnie zaskoczeniem! Dziwne jak przez tyle lat udało mi się nie dowiedzieć, o czym opowiada Casablanca. Jak dziwnie i jak cudownie! Cóż to jest za film! A ta piosenka?
Sobota, szarawa i deszczowa, idealny dopisek do czarno-białego filmu. Kanapa, kawa, Kot.
Ach, nawet fabuła była dla mnie zaskoczeniem! Dziwne jak przez tyle lat udało mi się nie dowiedzieć, o czym opowiada Casablanca. Jak dziwnie i jak cudownie! Cóż to jest za film! A ta piosenka?
Na dokładkę, ponieważ jesteśmy maniakami, dołożyliśmy Play it again, Sam.
Namiętnie oglądamy filmy, przynajmniej kilka w tygodniu, a Woody Allen – zwłaszcza ten z przed kilku dekad, cieszy nas niesłychanie!
Cudowne allenowskie:
“I'm so excited, I think
I'll brush all my teeth today!”
“ – My lawyer will call
your lawyer.
– I don’t have a lawyer. Have him call my doctor.”
– I don’t have a lawyer. Have him call my doctor.”
I oczywiście:
“ – If that plane leaves the ground, and you're
not on it with him, you'll regret it - maybe not today, maybe not tomorrow, but
soon, and for the rest of your life.
– That's beautiful!
– It's from Casablanca; I waited my whole life to say it.”
– That's beautiful!
– It's from Casablanca; I waited my whole life to say it.”
Film dodatkowo ociera się o jeden z moich ulubionych tematów – obsesję oglądactwa i podglądactwa, w tym przypadku filmów. Czy zawsze nadmierne śledzenie cudzego życia, choćby wymyślonego przez scenarzystów, skutkuje biernym zachowaniem w swoim życiu? Czy stajemy się pasywnymi uczestnikami mającymi zdanie na każdy temat - oczywiście tylko w teorii, bo w praktyce nie umiemy podjąć żadnej decyzji, a tym bardziej zarządzać własnym czasem? Pewnie by mnie to co najmniej zaniepokoiło,
biorąc pod uwagę nasze wspólne kocie zwyczaje i te hektogodziny spędzone przed ekranem, razem czy
osobno. Ale dla nas, ruchome obrazki od zawsze były źródłem inspiracji. Do
działania, do poszerzania spojrzenia na świat, do podróży i do niekończących
się rozmów. Do ciagłęgo chcenia i poszukiwania, do poznawiania siebie i chęci
poznania drugiego człowieka. Zresztą, gdyby nie filmy, nie byłoby Nas. Bez
dwóch zdań. I chociaż times goes by, niech tak zostanie.
Też nie oglądałam Casablanci
OdpowiedzUsuńwiesz, że uwielbiam Twoje posty... <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam Casablance. Zresztą kino kiedyś było inne. Nie wiem czy lepsze ale ja mam chyba słabość do takich klimatów :)
OdpowiedzUsuń