"Dzieci nie są złośliwe, są złe."
Zygmunt Freud
Matka Tersa od Kotów (2010), reż. Paweł Sala
We Need to
Talk About Kevin (2011), reż. Lynne Ramsay
Obrazy o wstrząsających zbrodniach, o strachu, o rodzinie i
rodzicielstwie. Patrzymy na synów, będących uosobieniem podłości i niepojętego
gniewu. Obydwa filmy skłaniają do zastanawiania się: kiedy w człowieku rodzi
się zło. Czy można to dostrzec, odmienić lub jakkolwiek temu zapobiec?
„Matkę Teresę..”
obejrzałam jakiś czas temu, zupełnie nie dawno, a oglądając film Lynne Ramsay,
nie mogłam przestać myśleć o tym jak podobne do siebie są te filmy i stąd to
dzisiejsze, chcąc nie chcąc, porównanie.
Na pierwszym planie mamy matki i synów. Pracujące kobiety,
poświęcające się to dla wychowania pociech, dla kotów, dla kariery. Synowie
krnąbrni i wyrachowani. Reszta rodziny schowana gdzieś z tyłu, nie bez
znaczenia, ale właściwie tylko stojąca w kontraście do matek.
W przypadku „Musimy porozmawiać..” nieustannie zadajemy sobie
pytanie czy to wina matki? Czy jej pragmatyczne podejście do macierzyństwa jest
odpowiedzialne za ukształtowanie psychiki syna? W wyraźnej opozycji obserwujemy
dwie postaci o niezłomnych charakterach: matka i syn walczący o zdobycie
przewagi, tak trochę po cichu, bez słów. Powoli odkrywamy również tragiczne
koleje tej historii, przerażające unaocznienie diaboliczności dziecka i
niezłamaną matczyną miłość.
Tilda Swinton w roli matki jest tak przekonująca i tak
naturalna, nie swobodną naturalnością lecz sugestywnym, zrozumiałym umęczeniem
ciała i duszy. Jest ogromnym atutem filmu, swoistą wisienką na torcie (jeżeli
tylko wypada pisać o łakociach przy tak rozpaczliwie nieszczęsnej historii).
W filmie Pawła Sali od samego początku jesteśmy świadomi
zbrodni. To, co ujawnia nam rozwój akcji to normalność , od której wszystko się
zaczęło. Gdzieś z tyłu głowy ciągle łopotała mi myśl, że ta historia wydarzyła
się naprawdę. Taka sobie ot normalna rodzina, ze swoimi problemami dni
codziennych, wypadami do lasu, matką w pracy i czasowo nieobecnym ojcem. W
którym momencie złość i agresja syna zaczynają się kotłować w tym zwykłym
emaliowanym garnku, by potem wykipieć, przypalić się, obnażająć czarne spalone
dno? Nie do końca wiadomo... Po wszystkim zapach spalenizny unosi się w
powietrzu jeszcze długo.
Nie będę wartościować tych filmów, bo każdy z nich zrobił na
mnie wrażenie przy użyciu nieco innych środków stylistycznych: zaburzonej
chronologii („Matka Teresa..”) czy fantastycznych kadrach („Musimy poromawiać..”).
Nie jest to lekkie kino podwieczorkowe, ale dla tych spragnionych powagi lub
chcących dla równowagi w trakcie tych pachnących wiosną dni dowalić sobie
ciężkie danie do strawienia. Pozostaje
smutek i pytanie „jak, do licha, to się zaczęło?!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz