poniedziałek, 7 maja 2012

and i envy you..


    Szukam w sobie zrozumienia dla zazdrości. Mojej.
  Nie umiem z nią walczyć i choć staram się ze wszystkich sił, nie potrafię jej jasno zdefiniować. Przypadkowo oglądnęłam odcinek serialu z cyklu reality o rywalizacji tańczących dziewczynek, i gdy choreografka wymyśliła im temat prezentacji „siedem grzechów głównych”, musiała przy tym wytłumaczyć dokładnie co to jest (rzecz miała miejsce w USA)...Wyjaśniając nieletniej show girl czym jest zazdrość, powiedziała: „to jak wtedy, gdy chcesz mieć to, co inni i jednocześnie nie chcesz, żeby oni to mieli”. O matko!  Im bardziej o tym myślę tym bardziej się nie zgadzam...
    Ostatnie dni spędziłam w gronie szczęśliwie zakochanych, zaręczonych, zamężnych, żonatych i/lub mieszkających razem, i każdy dzień napinał się do granic wytrzymałości z tej zazdrości, a wieczorem pękał i wyzwalał płacz z byle powodu, albo w tych stanach napięcia zbroił mnie w niewidzialny pancerz, przez który siedziałam osowiała i na każde „co się dzieje?” odpowiadałam szczerze zdziwiona „co? Nic, to znaczy co? Nie no nic...”. A to nie było nic.
    I wcale moja zazdrość nie objawia się tym, że chciałabym komuś coś odebrać..w ostatnich dniach sprowadzała się do tego, że chciałabym mieć tyle odwagi, tyle siły i tyle wsparcia, żeby świadomie wprowadzić zmiany w nasze Kocie życie. Patrzę na moich przyjaciół, którzy podejmują różne decyzje, czasem wydawałoby się zbyt szybkie, zbyt pochopne; czasem takie, które czekały na podjęcie już kilka ładnych lat..jakoś tak się składa, że ostatni czas bywa przełomowy w moim pokoleniu..widać rocznik osiemdziesiąt i kilka nagle dochodzi do jakiś wniosków. Ja i Kot  nie. Jak nam się udaje funkcjonować, będąc oddzielonym przez te dziesiątki kilometrów? – sama nie wiem. Akurat pomagaliśmy w przeprowadzce przyjaciół. Między słowami planowaliśmy swoje mieszkanie. Tutaj ciemnoszara ściana z cegieł i ciemna kanapa, jasny parkiet, plakaty filmowe na ścianach – oczywiście czarno-białe, mała szafka na wina...wszystko jest wspólne, oprócz realnej przestrzeni życiowej.
   Czy to frustracja, czy zazdrość? Czasem chciałabym umieć nazwać te moje łzawe żale i opowiedzieć wszytko Kotu..żeby wiedział, że ten płacz to nie z powodu poniedziałkowej rozłąki, poweekendowej chandry, ciężkiego filmu...tylko dlatego, że uświadamiam sobie, że można mieć się na codzień, można poświęcić coś -żeby wygrać kogoś i można po prostu nie wartościować pracy - kiedy w grę wchodzi ciepło, miękkość i ta cudowna obecność ukochanej cząstki wszechświata.
Tak ja to widzę. Ale piję właśnie piwo z kieliszka do białego wina, bo akurat był pierwszy w szafce..więc może bredzę?..hmm..?

    Przygrywa soundtrack z The Wire... Toma Waitsa – Way Down In The Hole w kilku znanych odsłonach.
Wklejam jedną, polecam odkopać wszystkie, także polskie – Kazika i Matyldy Damięckiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz