wtorek, 10 września 2013

Tu i teraz

    Zamówiłam "Sztukę minimalizmu". Taka książka, co to pomoże mi pozbyć się jednej trzeciej zawartości szafy, półek, kartonowych pudełek, a najlepiej zrobi to za mnie. Zamówiłam książkę tak jak dziesiątki innych rzeczy przez allegro i po raz pierwszy się przeliczyłam, a pieniądze odzyskałam dopiero po zapowiedzi złożenia doniesienia o popełnieniu przestępstwa. Tym samym odebrałam wymowny sygnał, że nie wyręczy mnie ani książka, ani telewizyjne mydliny o sprzątaniu.
    Było to w lutym i od tamtych dni zdążyłam kilkakrotnie namówić się do wyrzucania niepotrzebnych rzeczy - oczywiście tylko dlatego, że mam na głowie ważne spawy, nie cierpiące zwłoki (niech żyje prokrastynacja, ahoj!). Ale też pewnie trochę dlatego, że jako wielki chomik żyjący na niewielkiej przestrzeni i ciągle szybko przywiązujący się do nowych papierów, zginęłabym marnie.
   Ostatnio zagrzebuję się w starych "Zwierciadłach", "Wysokich obcasach" i, trudno napiszę to, "Cosmopolitanach". Na pociągowe wyprawy zwykłam zabierać coś do czytania i do oglądania, i tych ostatnich pozbywam się dziś bez bólu, ale wspominam wszystkie quizy, które śmiertelnie poważnie rozwiązywaliśmy z Kotem, choć nie umieliśmy znaleźć czasem logicznego powiązania pomiędzy pytaniem, a proponowanymi odpowiedziami. Nie dowiedzieliśmy się niestety jak być zawsze crazy sexy cool i jak w pół minuty rozpalić wszystkie zmysły, ale często mieliśmy niezły punkt startowy do rozmów i dyskusji, a to rozmowa okazywała się najbardziej podniecająca... Czy tak całkiem najbardziej to chyba się pospieszyłam z tym przymiotnikiem.
Zebrałam całą tę bibliotekę i oddałam sąsiadom z przykazaniem, żeby po przeczytaniu wyrzuciły bez skrępowania. W odwecie dostałam cały stos mniej lub bardziej ambitnych czasopism i teraz muszę je wszystkie przeglądnąć, bo mam coś z głową i wyrzucenie nieprzeczytanej gazety boli mnie jak marnowanie jedzenia.
    Przy okazji oglądania kolorowych obrazków narozmyślałam się jak zwykle o życiu, świecie i życiu na tym świecie. Miewałam potrzebę znęcania się nad sobą i skrzętnie analizowałam każde dane mi, a niedotrzymane słowo. To zawsze decydowało o bezsennej nocy. Miałam też kilka zupełnie mądrych spostrzeżeń i jeszcze więcej takich, których już nawet nie pamiętam.
   W tych udrękach ducha i ciała towarzyszą mi Domowe Melodie. Mam wrażenie, że mokrą gąbką ścierają chaotyczne równania z mojej tablicy i upraszczają wszystko do dwa plus dwa. Jeden plus jeden. Tu i teraz.

Uwielbiam!


To, że jesteś taki jak ja
i dokąd wracać nie masz, ale iść,
bo cały świat się modli o nas

Mijają dni, a w kilka lat
stopy zmieniła Ci ziemia, ale dziś
jakbyś nowy czas zrozumieć miał

Jesteśmy tu i teraz
tu i teraz
tu i teraz
tu i teraz

Ja wiem nie łatwo iść będzie nam,
a deszcz po burzy się zbiera 
Tak jak ja zostawiasz w snach
cały niepokój
A szafy ciężkie i to co mam
powoli woda zabiera
Dam Ci czas, i Ty mi daj.

Jesteśmy tu i teraz
tu i teraz
tu i teraz


1 komentarz: