piątek, 16 marca 2012

niecierpliwości

     A czasem to się tak niecierpliwię jakbym jechała na pierwszą randkę..tak mnie mrowi i tak łechce i tak się doczekać nie mogę. Pół sekundy zatrzymania przy wysiadaniu z pociągu i zaraz można się wcisnąć nosem w cudownie pachnącą męską szyję, w tą małą jamkę za uchem, która delikatnie pulsuje i miękka jest niesłychanie.
W całym tym naszym istnieniu we wszechświatach równoległych, ale odległych można się doszukać takich wysmakowanych  momentów.
    Taki był mój wybór:  cieszyć się myślą o następnym spotkaniu, czy narzekać na dłużące się w nieskończoności dni tygodnia, dzielące mnie od niego. W piątki, siedząc w pociągu i odliczając ostatnie kilkadziesiąt minut do nurkowania w bezpiecznych ramionach  łatwo być optymistką. W tygodniu zdarza mi się celebrować swoje nieszczęśliwie samotne wieczory i prawą część łóżka ziejącą pustką. Są sposoby na zabicie oczekiwania i na uczynienie go jeszcze bardziej przygnębiającym.

    Minął pierwszy rok naszej tułaczki do siebie. Nigdy się nie licytowaliśmy, kto do kogo tym razem, komu się chce, a komu nie. Lenistwo - tak bliskie nam obojgu, nie zostało nigdy dopuszczone do głosu. Są weekendy zaplanowane z dużym wyprzedzeniem, z wcześniej zarezerwowanymi biletami albo pokojami hotelowymi, w moim przypadku zdarza się, że plany obejmują także przyszykowane  wcześniej ubrania. Są też takie, kiedy jedyna pewność to ta, że gdy któreś z nas będzie wysiadać z pociągu, zobaczy na peronie ukochaną twarz. Staram się nie pisać/myśleć w liczbie mnogiej,  nie myśleć/pisać za kogoś, ale po raz pierwszy jestem tak pewna i siebie i jego i wszystkiego co się między nami przez lata formowało. Co pomnażało się, rosło i gęstniało, a teraz dojrzewa, karmi nas i daje siłę, żeby wstać i przeżyć dobry dzień – z dala od siebie lub tak jak dziś, nareszcie razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz