środa, 21 marca 2012

Please Give


     Moje Kocię dba o to, żebym się nie nudziła nigdy bez niego i pielęgnowała naszą wspólną wielką pasję jaką jest kino. W folderze na pulpicie zostawia mi różne niespodzianki do oglądania, albo też podsyła na bieżąco youtube’owe linki, gdy są to obrazy mniejszego kalibru.

     Właśnie obejrzałam „Please Give”, film z 2010 roku, z cudowną, głównie kobiecą obsadą, który nie wiadomo dlaczego przeszedł bokiem, zupełnie bez echa (w naszym pięknym kraju). Nie wiedziałam o nim nic a nic, więc startował z całkowicie czystym kontem, bez uprzedzeń i nadziei. Może z wyjątkiem nadziei na dobrze spożytkowany wieczór.
     Już piosenka z czołówki nastawiła mnie in plus i to pozytywne odczucie zostało ze mną do końca. Aż żal, że tak prawdziwych postaci jest jak na lekarstwo na filmowych ekranach, postaci - które potrafią rozbawić (niesłychanie zręczne dialogi!), rozczulić, a przy tym wkurzyć i za nic nie dają się lubić. Na wskroś pozbawiona dramatyzmu prostota opowieści, niemal niechcący pokazuje trójwymiarowych bohaterów,  samolubnych, marudnych, trochę jakby znudzonych, a przy tym zgorzkniałych i wrażliwych - tak samo ludzkich jak my i ludzie, którym przyglądamy się w windzie, czy w sklepie. Którzy irytują nas i wkurzają i których nam żal, jak tej garbatej staruszki z warzywniaka, do której uśmiechamy się najpierw ze smutku, potem, żeby sprawić jej dzień choć trochę milszym, a później czujemy, że to było dobre.
     Dobre to było.

Utwór z czołówki: the Roches – No shoes
Trailer Please Give
I plakat 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz